Mariusz i Jarek w Anglii
(c) J. Różycki
|
Przejazd przez Anglię
|
No i wjechaliśmy do Anglii
Wcześniej kilka godzin spędziliśmy na promie, ale właściwie całą drogę przespałem, bo mieliśmy wtedy
chroniczny brak snu. Moja senność wynikała też z tego, że poprzednią noc (jeszcze w Holandii)
spędziliśmy - dosłownie - przy drzwiach
terminalu, bo baliśmy się, że się spóźnimy na prom, jeśli pójdziemy gdzieś rozbić namiot.
Właściwie to chcieliśmy tę noc spędzić w środku - w terminalu, ale o pierwszej w nocy grzecznie nas wyprosili.
No ale teraz po zejściu na ląd znaleźliśmy się przed urzędnikiem imigracyjnym na
granicy. I od jego decyzji uzależniony był nasz wjazd (albo nie) do Anglii. Po dosyć szczegółowym wypytaniu
nas, a przypominam, że nie mówimy biegle po angielsku, o wszystko postawił nam jednak pieczątki w paszportach i już mogliśmy wjechać. Na pewno pomogło nam też to, że mieliśmy już kupione bilety powrotne - na autokar - na konkretny dzień i godzinę.
No i zważywszy na to, że mieliśmy te bilety, to okazało się że jesteśmy w Anglii za wcześnie trochę. No bo tak - nie mieliśmy za dużo pieniędzy, zamierzaliśmy dojechać tylko do Londynu, no i oczywiście noclegi planowaliśmy tylko na dziko.
Jeśli do Londynu przyjechalibyśmy za wcześnie to nie mielibyśmy gdzie spać - jedną nockę to można jeczcze jakoś przepękać
np. w parku (tak jak w Paryżu nad Sekwaną), ale więcej nocy już nie dalibyśmy rady.
No więc byliśmy w Anglii, tuż za granicą. Podjechaliśmy do supermarketu, kupiliśmy sobie kilka rzeczy na śniadanko,
położyliśmy się na trawniku i przespaliśmy cały dzień na słoneczku.
Po południu wyruszyliśmy w stronę Londynu i się przeraziliśmy. Taki ruch na drodze, że szok. Byliśmy przekonani, że
jesteśmy na autostadzie. Zaczęliśmy troszeczkę panikować.
I jeszcze ten ruch lewostronny i kierowcy z drugiej strony. Straszne.
No ale jakoś się przyzwyczailiśmy, najgorsze były ronda - a jest ich tam dosyć sporo. Jakoś w ciągu dwóch dni dojechaliśmy do Londynu.
Pierwszą noc spędziliśmy na jakimś zapuszczonym polu (nie wiadomo dlaczego ogrodzonym - jak zresztą prawie wszystko) drugą noc natomiast
na polu golfowym (które jakoś nie było ogrodzone) na przedmieściach Londynu.
W dniu w którym wjechaliśmy do Londynu pogoda się znacznie popsuła. Zresztą przez całą drogę nie była zbyt ładna, jednak wcześniej nie
padało (czasami siąpiło). W Londynie natomiast prawie cały czas padało, albo mrzyło, zresztą czego
się spodziewać po pogodzie w Londynie? No ale podjechaliśmy sobie pod parę znanych miejsc - Pałac Buckingham, Picadelle Cirkle,
Royal Park - gdzie szare wiewiórki wskakiwały nam na kolana i ramiona, Tower Bridge i kilka innych mostów, Parlament, Big Ben.
Noc w Londynie spędziliśmy do godz. 1.00 na Dworcu Victoria, a później nas wyrzucili bo zamykali dworzec, więc resztę nocy spaliśmy
obok dworca pod takim daszkiem - wyjęliśmy śpiwory i kimaliśmy na ulicy :-).
Na drugi dzień mieliśmy już autokar, którym pojechaliśmy do domu.
przejazd przez Niemcy
Przejazd przez Holandię
|